Nowa wersja naszej strony internetowej
http://ua.polonia.org.ua w języku ukraińskim     http://polonia.org.ua w języku polskim
 
 
15 06 2008 - 16:58:16

 Spotkanie z Rodakami ze Wschodu

Dzien Polonii i Polaków za Granicą. Dla Rodaków z Grecji my, Polacy ze Wschodu, byli kolejnym tematem, ktory warto było przeanalizować. Nie mielismy wyboru, los zrobił z nas obcokrajowców. Przedstawiamy państwu artykuł, który się ukazał w greckim wydaniu polonijnym „Kurier Ateński”

Sptkanie z Rodakami ze Wschodu

Tegoroczny Dzień Polonii w Atenach był dla nas, Polaków z Aten, nie tylko okazją do wspólnego święta. W Grecji gościli przez dwa dni także przedstawiciele Polonii z kilku krajów naszego kontynentu. Wśród nich także Polonusi ze Wschodu, ludzie, żyjący dziś, po rozpadzie Związku Radzieckiego w krajach byłego ZSRR, gdzie ich życiowym celem jest pielęgnowanie i ożywianie tam polskości wśród naszej diaspory.

Działają w różnych warunkach, zwykle możliwe jest to zaś dzięki istniejącej od kilku lat łączności z Polską: Senatem, Stowarzyszeniem „Wspólnota Polska" i tymi rodakami w kraju, którzy rozumieją ich los i są wrażliwi na panujące na Wschodzie potrzeby. Ta łączność: duchowa i materialna pomoc konieczna jest dla czynnego trwania ich placówek. Sytuacja Polaków na Wschodzie jest jakże odmienna, niż nasza! Nie chodzi też o wyłącznie o trudną sytuację ekonomiczną w ich krajach. Ci ludzie nie wyjechali przecież nigdy z Polski, ani oni, ani też nie wyjechali ze swego kraju ich rodzice czy dziadkowie. To ich „mała ojczyzna" znalazła się przed dziesiątkami lat nagle poza granicami. Znaleźli się poza Macierzą w wyniku międzynarodowych układów, wbrew woli, a Polska przez długie dziesięciolecia nie mogła się o nich, o ich losy, prawa, dopominać. Tam gdzie starali się przeżyć najczęściej usilnie usiłowano pozbawić ich tożsamości, przekuć na „sowieckich ludzi" bez korzeni. Polskość, wytrwała postawa kolejnych pokoleń w tej części kontynentu była karana, szykanowana, niszczona bezwzględnie, postrzegana jako wrogość, zagrożenie systemu, kłuła w oczy. Dziś znów sie odradza, choć nie wszędzie warunki temu sprzyjają. Dla nas pozostaje świadomość, że oceanu doznanych przez pokolenia pozostałych tam rodaków krzywd nic nigdy nie zrekompensuje, ale z naszej strony konieczne jest przynajmniej uznanie dla wielkiego wysiłku, solidarność i minimum choćby koniecznego wsparcia dla Rodaków.




Spotkani podczas Dnia Polonii Polacy zza wschodnich granic pod wieloma względami mogą nam imponować. W Atenach przebywali w dniach 1 i 2 maja reprezentanci polskich organizacji z Białorusi, (gdzie jak wiemy Polakiem jest dziś być najtrudniej chyba na świecie), Rosji i Ukrainy. Rozmawialiśmy z trzema prezesami polskich organizacji. Z Białorusi, z Brasławia, przybył z polską delegacją pan Wiktor Maculewicz, prezes tamtejszego Oddziału Związku Polaków na Białorusi (ZBP). Z Rosji, obwodu Kaliningradzkiego miasta Baltijsk, pan Henryk Nosel, prezes Polskiej Lokalnej Nacjonalno-Kulturalnej Autonomii „BałtPolonia". Z Ukrainy, leżącego nad Morzem Azow-skirri Berdiańska, przybył pan dr Lech Aleksy Suchomłynow, prezes Polskiego Towarzystwa Kulturalno-Oświato-wego „Odrodzenie".

Dokonać wyboru, trzymać się razem

Najwięcej dziś słyszymy o sytuacji Polaków na Białorusi, gdyż często donosi o ich konflikcie z miejscowymi władzami polska prasa. Ale już po naszych krótkich rozmowach i tak już było wiadomo, że ciągle wiemy o ich sytuacji za mało, że nasze wyobrażenia sobie ich rzeczywistości są blade. Pan Wiktor Maculewicz opowiadał nam o zadaniach, jakie stawia przed sobą Związek Polaków na Białorusi, nie uznawany dziś przez pragnące kontrolować Polaków władze, które nie zgodziły się z wynikiem ostatnich w związku wyborów i którym nie spodobała się ich apolityczność. - Pragniemy uzyskać po prostu to by władze nas szanowały. By szanowały nasze prawo do bycia Polakami, pielęgnowania zwyczajów polskich. Nasze prawo do wybierania w legalnych wyborach przedstawicieli Związku Polaków - podkreślał. ZBP, jak nam wyjaśniał, nie ma na celu podejmowania walki politycznej, nie pragnie mieszać się w politykę na Białorusi. Chce natomiast jako reprezentant mniejszości bronić praw przysługujących polskiej diasporze, szacunku dla osób przyznających się do polskości, i dla tego ich wyboru. Te prawa to choćby, jak uznane wszędzie na świecie, prawo do nauki języka polskiego przez Polaków, prawo do pielęgnowania narodowych tradycji, obchodzenia swych świąt, łączenia się w swojej organizacji... Tu chyba miejsce na znaczącą dygresję. Dnia 2 maja, gdy rozmawialiśmy w Atenach, tuż przed naszym radosnym polskim festynem w wieku, z tej samej polonijnej okazji przy Polskim Konsulacie RP w Grodnie odbywał się, organizowany (przy poszanowaniu miejscowych przepisów) koncert. Do Polaków na Białorusi przybył tam z Polski zespół Lombard, który zagrał dla grupy zebranych przy Konsulacie RP osób. Ale w kilka dni po nim władze białoruskie w tym wydarzeniu dopatrzyły się przestępstwa. Po raz kolejny w tym roku prezes związku na Białorusi, pani Andżelika Borys została aresztowana pod budzącymi zdumienie zarzutami: organizowania nielegalnego zgromadzenia zagrażającego bezpieczeństwu publicznemu. Najbardziej stonowana i apolityczna polska impreza dla białoruskich Polaków po raz kolejny okazała się poważnym wykroczeniem, zagrożeniem dla państwa. Apolityczna, demokratycznie wybrana prezes, pani Borys, władzom Białorusi nie odpowiada. Łukaszenko chciałby prezesa całkowicie zależnego od władz i aktywnie wpierającego jego politykę, a nie osobę jednoczącą lokalnych Polaków. Władzom Białorusi nie udało się tak zmanipulować związkowych wyborów. Dlatego obecnych liderów ZPB nie uznają a związek traktuje się właściwie jako działający nielegalnie i gdzie się da rzuca mu kłody pod nogi. Dlatego też działacze ZPB na Białorusi widzą absolutną konieczność skupienia się wszystkich zdeterminowanych naprawdę rodaków w tym kraju przy ich Związku.





Pan Maculewicz podkreśla, że należność do Związku to wybór każdego Polaka. W Białorusi to dla wielu może być dziś trudny wybór. Ale konieczny, jeśli ktoś się rzeczywiście Polakiem tam czuje. Tylko tak - przez aktywne zaangażowanie - polskość na Białorusi uda się rodakom ocalić. Władze reżimu uważają, że wszyscy obywatele Białorusi powinni być równi a to znaczy, nikt nie powinien się wyróżniać przez podkreślanie swego odmiennego pochodzenia. Nie powinien się więc czuć Polakiem, nie powinien po polsku uczyć dzieci, wyróżniać się tradycjami, podkreślać swoich korzeni... Tak brzmią oficjalne oświadczenia.

Na Białorusi, jak wszyscy wiemy z mediów, łamane są dziś prawa ludzkie, lud się jednak mocno nie sprzeciwia, opozycja jest bardzo słaba. Białorusini są od nas inni. Naród spokojny, spolegliwy - mówią często o sobie sami.

Działacze ZBP chcieliby, by Polacy, osoby przyznające się do swego polskiego pochodzenia w tym kraju, silnie się przy związku zorganizowali i byli czynni. Jako mniejszość narodowa nie chcą, nie mogą stanowić wobec władz opozycji, czy prowadzić opozycyjnej walki. Po prostu jako obywatele kraju chcą dalej pozostać Polakami, jak trwali mimo trudności przy polskości ich rodzice, dziadkowie i móc czuć z tego powodu dumę. Taka niezależność już zdaje się tam niebezpieczna. Polacy upominający się o swe prawa nie chcą Białorusinom nic podpowiadać, wpływać na ich wybory polityczne, ale są dla nich wzorem w tym uporze, wytrwałości przy swoich wartościach. Starają się więc przynajmniej trzymać zgodnie ze sobą: „Staramy się być razem - każdy wybiera swoją drogę i my wybraliśmy, żeby trzymać się razem". - mówi z godnością i twardym przekonaniem prezes Maculewicz.

Być jak najbliżej kraju

W Rosji jest dziś z pewnością łatwiej, lżej być Polakiem, niż kiedyś w ZSRR i na pewno lepiej niż dziś na Białorusi - podkreśla pan Henryk Nosel, prezes Polskiej Lokalnej Nacjonalno-Kulturalnej Autonomii „BałtPolonia" z miasta Baltijsk w Obwodzie Kalinin-gradzkim. W dzisiejszej Rosji odżywają mniejszości, prowadzą swoją działalność grupy narodowościowe. Szczególnie na terenie takiej mozaiki narodowościowej jaką tworzy Obwód Kaliningradzki. Wśród nich także polskie związki, których istnienie jest naszych rodaków ogromnie ważne i których ilość, liczebność rośnie. W samym Obwodzie jest dziś już ich cztery, działają w większych miastach. Po dziesięcioleciach, kiedy do polskości ludzie często bali się przyznać coraz więcej osób deklaruje polskie korzenie. Do związku „BałtPolonia" też zgłaszają się coraz to nowe osoby w różnych sprawach: „Przychodzą do nas ludzie, bywa, że ktoś ma jakąś sprawę do załatwienia w Polsce, ktoś inny chce do Polski pojechać, zgłaszają się z pytaniem, jak załatwić wizę, czy gdzie jest dobry hotel, przychodzą zapytać o Kartę Polaka. I bywa, że są to ludzie z nazwiskiem polskim, którzy często przypomnieli sobie niedawno, że babcia czy dziadek byli polskiego pochodzenia." - mówi pan Nosel.

Polskość w ZSRR nie była dobrze widziana, ale moi rozmówcy podkreślają, że kto był zdecydowany, ten ją jednak zachował. Tak było i w przypadku rodziców pana prezesa Henryka Nosela. „Pochodzę z Białorusi. Rodzice urodzili się w okolicach Grodna. Ojciec jego dziadka miał niegdyś na tych terenach majątek. Dziadek zginął w 1937 roku a majątek skonfiskowano i włączono do kołchozu." Pan Nosel opowiada, że o tych sprawach z zasady się na Białorusi nie rozmawiało, nie przyznawało, "...ale dla mnie to ważne, że jednak wiem, że tak właśnie było, że rodzice mi o tym opowiadali. Ja też opowiadam to swoim dzieciom. To ogromnie ważne odczucie, że jesteś Polakiem." Pan Nosel mówi, że za czasów Związku Radzieckiego w dokumentach byl rubryka „narodowość". „Kiedy po raz pierwszy otrzymałem paszport rodzice zapytali mnie, co mi w tę rubrykę wpisać, jaką narodowość. Powiedziałem: A kim ty jesteś mamo? Kim ty jesteś tato? Ja mam taką narodowość jak wy." I wpisał. Pierwsze problemy odczul kiedy zaczął pracować jako nauczyciel. „Kiedy w 1972 roku dostałem pierwszą pracę pytali mnie: „Dlaczego masz taką narodowość?" - Mówiłem „Taki jestem. I koniec". Poważniejsze konsekwencje z powodu jego narodowości przyszły w latach 1978-80, kiedy odbywał służbę wojskową. Odczuł wówczas wyraźnie inne traktowanie z powodu tego wpisu w rubryce. „/ mówili mi: Ty masz napisane, że jesteś Polak. We wszystkich dokumentach! Po co ci to było? Dlaczego ty jesteś Polakiem? Przecież mogłeś napisać: Białorusin!" W polskich rodzinach w ZSRR, takich jak rodzina pana Nosela, często mówiono jednak mimo wszystko po polsku i po polsku obchodzono wszystkie święta. Tak robili jego dziadkowie, rodzice i podobnie czyni to jego pokolenie - „Dla naszych dzieci". Okręg Kaliningradzki zamieszkują Polacy, którzy byli tam mniejszością już dawniej, i ci, którzy przybyli z Białorusi, jak rodzina pana Nosela czy też z innych krajów - jak np.ostatnio z wiele rodzin z Kazachstanu, skąd uciekły ostatnio przed prześladowaniami mniejszości. Ten kawałek Rosji przyciąga Polaków ze Wschodu, którzy chcą być blisko Polski. Jedni z nich mają nadzieję, że do Polski kiedyś stąd pojadą na zawsze, inni, że będą mogli tam często jeździć, inni, że będą tam mogli np. wysłać na studia swoje dzieci. Dla innych jeszcze wystarczy ta sama bliskość Polski. To też istotne.

Dzieci Polaków z Obwodu Kaliningradzkiego często za to do kraju jeżdżą. Córki pana Nosela studiują we Wrocławiu, z którego to powodu pan prezes związku„BałtPolonia" czuje się przez los nagrodzony za wieloletnią rodzicielską postawę. Cieszy się z tego i podkreśla, że one zawsze były inne, niż pozostałe dzieci w szkole. Inaczej wychowane. W innym duchu. W ostatnich latach dzięki możliwościom, jakie zapewnia polonusom ze Wschodu Warszawa mogły często wyjeżdżać na obozy do Kraju. Miały więc okazję zobaczyć „inny świat", o jakim im mówiono od wczesnego dzieciństwa w domach. Owe wyjazdy dzieci do Polski są dla ich rodziców w Rosji jakby zwieńczeniem ich wielopokoleniowych upartych, niepokornych starań o zachowanie polskości. Za takiego rodzaju pomoc Polakom w Rosji, polskim rodzinom, pan Henryk Nosel jest polskim władzom najbardziej wdzięczny.






Młoda energia i ambicja, prastare symbole i duma z polskości

Pan dr Lech Aleksy Suchomłynow, prezes Polskiego Kulturalno-Oświatowego Towarzystwa „Odrodzenie" z Berdiańska na dalekiej Ukrainie prowadzi wśród miejscowych rodaków niezwykle dynamiczną działalność. Jest przedstawicielem działaczy młodego pokolenia, nowej wizji atrakcyjnej nie tylko dla starszych. Nie tylko bardzo młodzieńczo wygląda, ale i taki jest sposób jego myślenia. „Odrodzenie" dzięki temu jest organizacją bardzo popularną, żywą, otwartą i nowoczesną. Związek nie tylko szybko zgromadził rzeszę Polaków, ale i miał pierwszą w krajach poradzieckich polską witrynę internetową. Poza tym, jak podkreśla pan Suchomłynow, jest otwarty na bardzo różnych ludzi, gdyż w tym miejscu świata osoby polskiego pochodzenia nieraz łączy prawie tylko ów fakt przyznania się do polskości. To okręg do którego trafiali w różnych okresach Polacy z różnych okolic byłego ZSRR na przykład z powodu zatrudnienia. Łączy ich więc czasem tylko wspólne pochodzenie, język, kultura, umiłowanie dla Polski i jej symboli i to wszystko stanowi w Związku element najbardziej wyeksponowany. Równocześnie jednak nie sposób tylko na tych symbolach wyłącznie oprzeć nowoczesną działalność, zbudować prawdziwe więzi, dać ludziom sens bycia razem. Ową przechowaną polskość rozwijają więc w zaangażowaniu w różnoraką aktywność w wielu dziedzinach życia. Przy organizacji powstały między innymi Polonijne Koło Lekarzy, Związek Młodzieży Polskiej, Centrum Kultury Polskiej, promujące bardzo aktywnie na Ukrainie polską naukę Związek Naukowców Polskich i Polskie Centrum Naukowo-Edukacyjne. Dzięki organizacji przed kilkoma laty zaczął się w regionie odradzać Kościół Katolicki. Założono w Berdiańsku parafię rzymsko-katolicką, zbudowano piękny, wielki kościół, działa w niej dla katolików wszystkich narodowości polski proboszcz, prężnie przy współpracy także z Polską działa komórka Caritas. Wszystkie te wysiłki od roku 2001 zdobyły wielkie uznanie w Warszawie i organizację wspierają w jej szerokiej działalności ludzie i instytucje z Polski a finansowo zabezpiecza też Stowarzyszenie Wspólnota Polska. Odrodzenie Polskości przybiera w dalekim Berdiańsku nad Morzem Azowskim wzruszające formy. Okolice są biedne, ale tamtejsi rodacy ambitni i solidarni. „Apelujemy do wszystkich ludzi dobrej woli, dla których stówo POLSKOŚĆ nie jest tylko hasłem, lecz tą sita, która wspiera na duchu i jest sensem życia. Polacy za granicą są żywym świadectwem tragicznych dziejów naszej Świętej Ojczyzny i całego Narodu polskiego./Los rozrzucał nas po całym świecie, ale My i nasza Ojczyzna przetrwaliśmy rozbiory, dwie wojny światowe, wygnania i zesłania, Sybir, Kazachstan, łagry stalinowskie, zwyciężyliśmy reżim komunistyczny. I to wszystko dzięki temu, że w nas tętni polska krew, jest żywa wiara w Boga i miłość do naszej Polski. Ani represje, ani śmieć, ani głód, ani chłód nie zniszczyły w nas POLSKOŚCI, którą pielęgnujemy od dziada, pradziada. /Obrazy wybitnych Polaków tkwiące w naszej świadomości pomagały nam nie zapomnieć naszych sławnych korzeni. /Niestety pod wpływem przymusowej asymilacji nie wszyscy mogli zachować świadomość narodową, sytuacja polityczna nie sprzyjała temu./My, Polacy na Wschodzie, robimy wszystko, żeby iskierki polskości na tych zasymilowanych ziemiach nie zanikły, żeby każdy człowiek utożsamiający się z Polską mógł swobodnie rozwijać się, jako osobowość./W roku 2001 nasze starania zostały docenione przez polskie władze i Stowarzyszenie "Wspólnota Polska" kupiło dla potrzeb Polonii Berdiańska trzypokojowe mieszkanie, Dom Polski. Tu się spotykają ludzie w różnym wieku i o różnych zainteresowaniach, ale wszystkich łączy POLSKOŚĆ./Powiedzieć, że na Ukrainie bieda - to znaczy nie powiedzieć nic. Patrząc na rodowitych Polaków, którzy po perypetiach życiowych znalazły się w ciężkiej sytuacji, zastanawiasz się o losie tysięcy Polaków w krajach byłego Związku Radzieckiego i o brutalności historii. Dlatego nie będziemy pisać o szczegółach, bo to jest temat niewyczerpalny. Każdy ma swój los i przeznaczenie.(...)Każda dobra rada, każdy grosz, pomogą nam przetrwać i stać na nogi. /Tak nam dopomóż Bóg!" - zwracają się o pomoc rodacy z pięknych okolic Ukrainy i trudno się dziwić, że oddźwięk tych stów wzbudza ludzkie odruchy we wszystkich polskich sercach.



Po co Karta Polaka

I jeszcze wszystkich działaczy polskich ze Wschodu pytam o Kartę Polaka. W tych dniach kiedy rozmawialiśmy w ich krajach polskie konsulaty zaczęły jej wydawanie. Od wielu miesięcy Konsulowie RP przyjmowali od rodaków ze Wschodu podania z różnymi dokumentami poświadczającymi polskie pochodzenie, lub opinia mi z polskich związków.

Pan prezes „BałtPolonii" Henryk Nosel podkreśla, że możliwość uzyskania takiego dokumentu dla Polaków z Rosji to „...dla wielu osób, szczególnie tych ze starszego pokolenia wielka satysfakcja. Niezmiernie to dla nich ważne, że istnieje dokument potwierdzający oficjalnie, że są oni Polakami. Wreszcie ten fakt, że należą do polskiej narodowości może być potwierdzony jakimiś dokumentami. Dla osób młodszych to możliwość łatwiejszego uzyskania wizy i podróżowania do Polski. Jeśli chcą to Karta Polaka da im też możliwość studiowania w Polsce. A to dla nas niemało". - mówi pan prezes.

Pan Wiktor Maculewicz, lider ZPB w Brasławiu zauważa, że Karta Polaka będzie miała wielkie znaczenie jest dla osób zamieszkałych na Wschodzie. Od czasów sowieckich, kiedy władze były zainteresowane narodowością będzie to okoliczność kolejnej dla tych ludzi deklaracji, że dana osoba należy do Narodu Polskiego. Oczywiście część ludzi będzie się o Kartę starać w różnych celach. W miejscowościach położonych blisko granicy z Polską da ona możliwość łatwiejszego podróżowania do Polski... Ale szczególnie ważna jest sama deklaracja przynależności." - zauważa pan Maculewicz. Przez wiele pokoleń przyznawanie się do polskości było dla ludzi na Wschodzie bohaterskim, patriotycznym gestem. „...Liczę na to, że znów potwierdzi się wśród nas taka postawa. Oczywiście trzeba będzie potwierdzić jeszcze ciągłość pokoleń. Udokumentować ją raz na zawsze. I trzeba kontynuować tradycje i kulturę polską tam, gdzie mieszka..." - zaznacza z nadzieją.„

Te różne ulgi, jakie nam daje Karta Polaka - to żadna rewelacja. Dla Polaków na Wschodzie ten dokument to przede wszystkim znak uznania, po tych latach totalitaryzmu, po tym jak ludzie musieli się ukrywać ze swoją polskością. To jest dla nich przede wszystkim gest ze strony państwa polskiego. "- podkreśla pan dr Suchomłynow, kierujący organizacją z Ukrainy.

Potrzebny, symboliczny właściwie tylko, ale jakże wyczekiwany gest potwierdzenia polskości, którego wartości my, Polacy cieszący się swobodą w Unii Europejskiej często już nawet docenić nie jesteśmy w stanie.


Anna Maria Leonhard



 

STRONA JEST WSPIERANA PRZEZ:








Login:

Hasło:


Zapamiętaj mnie

[ ]
[ ]
[ ]